piątek, 6 grudnia 2013

Jedzenie po ciemku, dylematy ubraniowe i PISA

Odeszła mi trochę chęć pisania, stąd moja nieobecność. Jestem lekko zniechęcona do życia w ogóle. O dziwo nie pogoda jest winna moim nastrojom. Jakoś jej nawet nie zauważam. Jest zimno, ale w końcu to zima, śniegu jeszcze nie nawaliło tak, że świata nie widać, a ja chodzę jakaś zdegustowana. Nic mi się nie podoba (mam na myśli towary w sklepach) i nic mi nie smakuje poza domowym jedzeniem. W nabliższa sobotę idziemy z Ronnym na jego firmową imprezę, bo właśnie teraz rozpoczął się sezon na julbord czyli stół świąteczny. Wczoraj wieczorem  z kolei byłam, na fundowanej przez moją firmę, obiado - kolacji w knajpie. Nie byl to ten stół świąteczny, tylko zwykły bufet z metalowymi baliami zaladowanymi różną zieleniną, najwięcej zauważyłam szpinaku, pomieszanego z różnymi białymi serami. W jednej sałacie była mozarella, w innej feta, a w trzeciej kozi biały ser, którego nienawidzę. Sałatki dodatkowo miały inne jakies dodatki, na przyklad orzechy włoskie, czy pokrojone brzoskwinie z puszki, koktajlowe pomidorki. Przez podobieństwo  tych sałatek i serów do siebie nawaliłam sobie przez pomyłkę na talerz tej cholernej z kozim serem. Za mną stała długa kolejka moich głodnych, tak jak i ja zresztą i prosto z pracy koleżanek, nie mialam zatem czasu na studiowanie opisów zawartości tych sałatek. Do tych zimnych sałatek można było sobie dobrać z ciepłych dań  pozbawionego smaku dorsza, utopionego w jakimś bez wyrazu sosie i/albo suchego kurczaka umazanego jakąś pomidorową gęstą cieczą. Jedno i drugie było paskudne. Oto mój talerz:
Któreś z tych białych fragmentow jedzenia to kozi ser, reszta bezsmakowa.
Zdjęcie musiałam zrobić z lampą, bo bez niej to nawet talerza bym nie zlokalizowała. 


 W dodatku siedzieliśmy w ciemnej sali, tylko świece oświetlały kawałek stołu, i prawde powiedziawszy nie widzialam, co jem, dopóki na widelec nie nabiłam tego paskudnego sera koziego. To jednak nieprawda, że z głodu wszystko się zje. To naprawdę trzeba być baaaaaaaaaaaardzo głodnym, żeby przełknąć ten capiący ser. Mojemu towarzystwu przy stole powiedziałam, że żałuję, że nie wzięłam z domu latarki czołowej, bo przynajmniej oświetliłabym sobie to okropne jedzenie. Przyszłam głodna i wyszłam głodna. Mam nadzieję, że teraz w sobotę nie zawiodę się na tym julbord. Inny problem, to wlasciwie nie problem, tylko dylemat, nie wiem jak się ubrać na sobotnie wyjście. Sukienka czy spodnie? Jesli sukienka, to jakie buty do niej? Ostatnio ubieram się jak chochoł z "Wesela" - "wdział na siebie, to co miał", po prostu znudziło mi sie dbanie o jakiś tam mój wizerunek czy look. Wyglądam jak wyglądam. Nie będę i tak brała udziału w żadnych konkursach piękności. Zajrzałam nawet do paru sklepów, by popatrzeć na jakieś sukienki i żadne mi się kompletnie nie podobają! Poza tym wszystkie są uszyte w Chinach, a ja nie chcę nic chińskiego! Mam taka jedna w szafie, ktora kupiłam w Kappahlu jakis miesiąc temu. Niby modna, ale gdy ja ubrałam na siebie to Ronny ocenił, że wyglądam w niej jak sprzątaczka. Zastanawiam się czy nie włożyć jej na siebie. Przynajmniej będę wyglądać jak modna sprzątaczka.
      Jestem również w posiadaniu tunik -  białej i czarnej:



Obydwie są takie same, ale wtedy muszę ktorąś z nich ubrać do spodni.

 
 Nie wiem, poprzebieram się jutro i może na ktorąś z wyżej wymienionych zdecyduję się. A zapomnialam powiedzieć, że mam jeszcze cos takiego, też modnego:


     czarna, przezroczysta bluzka. Tylko, co Ronny na to powie, to raz, a co ja włożę pod spód, to dwa. Dobra! Nie ma co sobie głowy zawracać, zobaczę w sobotę. Mam czas do namysłu.
Wczoraj chodzilam upojona szczęsciem, cały dzień. Do tego stopnia bylam w sanie upojenia, że nawet nie przeszkadzało mi to, że po obiedzie w knajpie wyszlam głodna. Dwa dni temu ogloszono wyniki testów PISA, które badają poziom wiedzy 15 - latków na calym świecie. No, może to nie cały świat, ale jego znaczna część. W badaniu wzięło udział ponad pól miliona uczniów z 85 krajów. Test przeprowadza się co trzy lata. Szczęśliwa i super zadowolona byłam  fantastycznymi wynikami polskich uczniów, ktorzy zajmują 13 miejsce w świecie! O jeden punkt niżej od Finów, którzy nieco opadli w wynikach ( w dwoch poprzednich badaniach byli liderami), ale nadal znajdują się w czołówce, przynajmniej tej europejskiej. I teraz do tej czołówki dołączyła Polska! Zawsze wierzyłam w siłę polskiej oświaty. Sceptycznie odnoszę się do tych jakichś tzw. gimnazjów, ale wyniki mowią same za siebie, bo w badanich sprzed trzech lat Polska wypadła miernie. Teraz z kolei we wszystkich częściach testów - matematyka, czytanie ze zrozumieniem i nauki przyrodnicze wyniki poszybowały wysoko w górę. Jestem dumna! Natomiast Szwecja jest w szoku! Bowiem szwedzkie nastolatki z każdym kolejnym testem spadają coraz niżej, a ten aktualny pokazal KATASTROFALNE wyniki. We wszystkich częściach testów leżą poniżej średniej. I to ostro poniżej. Od dwóch dni w tv, radiu i prasie trwa debata, ktora polega na przerzucaniu się odpowiedzialnością za te beznadziejne wyniki. Ja w przeciwieństwie do Szwedów nie jestem w szoku. Takie rezultaty nie zdziwiły mnie, powiem więcej spodziewalam się, że ta wręcz barokowo bogata szkoła, która niewiele w sensie wiedzy ma do zaoferowania, musi runąć. Oczywiście słychać głosy, że angielski znajduje się na wysokim poziomie. No, ale niestey PISA nie bada znajomości angielskiego, bo wtedy żadne kraje anglojęzyczne nie mogłby w tych testach językowych wziąć udziału. A nie przypuszczam, żeby szwedzki 15-latek znal w takim stopniu angielski jak jego rownieśnik z Anglii, Kanady czy USA. Inni broniący szwedzkiego systemu oświatowego wykrzykują, że szwedzka szkoła uczy uczniów "krytycznego" spojrzenia, nie traktowania nauczyciela jako autorytetu, argumentowania i kreatywności. Na czym jednak polega ta kreatywność, ciągle pozostaje to dla mnie zagadką. W szwedzkiej szkole to uczeń decyduje jak chce się uczyć, czego chce się uczyć - tak, tak, dobrze czytacie, a nauczyciel musi wedle odgórnych zarządzeń dopasować się do wymagań i poziomu ucznia. Czyli poziom ustala uczeń! Jakie to proste. A jak dobrze brzmi, tak samo jak idee socjalizmu utopijnego, tylko dlaczego ten fantastyczny socjalizm utopijny nie przetrwał? Do tego wszystkiego słychac głosy usprawiedliwiające tragiczne wyniki, że szkole brakuje zasobów ekonomicznych! To już jest kłamstwo, bo te szkoły mają takie ilości zasobów, że to aż chwilami porzygać się można. Uczeń nie musi mieć nic. Po prostu wchodzi do szkoły i wszystko ma podtykane pod nos. Tutaj wszyscy uczniowie od szóstych klas wzwyż otrzymują laptopy, które mogą zabierać do domów. Chociaż, wlasciwie pewnych zasobow tutaj brakuje, zasobów wiedzy, ale ona jest nie do kupienia. A tak z tą kreatywnością, to chyba na wyrost się chwalą, bo właśnie czerwoną nitką w testach PISA jest alfabetyzm, we wszystkich trzech częściach. Alfabetyzm to nic innego jak (podaję za Wikipedią) "określenie odnoszące się do podstawowych zasobów wiedzy i umiejętności niezbędnych do uczestnictwa w życiu społecznym danej zbiorowości ludzkiej. Wymagany zestaw tych zasobów zależy od czynników historycznych i społeczno-kulturowych. Dotyczy kompetencji zdobywanych przez całe życie jednostki i uznawanych w danej epoce za podstawowe, stanowiące wymóg społeczny i poddawane kontroli społecznej" I tu wlasnie kreatywna szwedzka młodzież powinna wykazać się nadzwyczajną wręcz kreatywnością w analizowaniu, argumentowaniu, rozwiązywaniu i interpretowaniu problemów w różnych sytuacjach. Krótko mówiąc  w sytuacjach życiowych. A tu taką niespodziankę przygotowali swoim nauczycielom! Sabotaż jaki, czy co? No, w końcu są kreatywni!


PS. Tutaj możecie zobaczyć tabelę wyników PISA
 

8 komentarzy:

  1. Joanno, nie chciałabym Ci psuc humoru przed weekendem, ale prawda o polskich szkołach jest taka, że one przez ostatnie lata głównie uczą rozwiązywania testów: gimnazjalnych, maturalnych i licho wie jakich jeszcze. I sukces naszych uczniów w testach PISA wziął się własnie stąd.
    Szkoły w coraz mniejszym stopniu przygotowują ludzi do studiów. Nowe roczniki zaczynające studia są coraz większym zaskoczeniem dla wykładowców, którym raczej trudno jest się przestawić na to, by przez pierwszy okres nauczania uzupełniać wiadomości niezgłębione podczas nauki w gimnazjum lub, co gorsza, pod koniec podstawówki. Pomysł z gimnazjami był, moim zdaniem, strzeleniem sobie przez nasz system oświaty w kolano.
    Ściskam serdecznie,
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Kingo, nie mam za wiele pojęcia jak nauczają i czego nauczaja polskie szkoły, musialabym się przyjrzec po prostu bliżej. Na arenie międzynarodowej liczy sie wysoki rezultat. Jakimi drogami dochodzi się do tego rezultatu to już jest osobna sprawa. Ja polską szkołę znam jedynie z oceny jej przez mojego genialnego bratanka, gimnazjalisty zresztą, ktory o szkole, lekcjach ma bardzo dużo dobrego do powiedzenia. Zgarnia nagrody i wysokie miejsca finałowe we wszystkich mozliwych olimpiadach od matematycznej poprzez wiedzę o ekologii, historię, język polski. nauczyciele kierują jego rozwojem poprzez dawanie mu materiałów, ale te materiały musi jednak sam przeczytać, tego juz nikt za nie nie zrobi. Ma chłopak zamiłowanie do nauki, ale tez i szkoła daje mu takie wyzwania i innym kolegom z klasy, bo on nie jest odosobnionym przypadkiem. Nie narzeka na nauczycieli, chwali ich, chetnie opowiada mi o życiu szkoły, gdy tylko o to zapytam. Zadowolony uczeń, to sukces szkoły. Ale on jest nadzwyczajny, był jedynym w szkole w swojej grupie wiekowej, ktory miał same szóstki na świadectwie. Szkoła nauczyła go sięgać wysoko, a nie byleby tylko zdać. Nie popsulas mi humoru. Najwiekszymi krytykami polskiego systemu oświatowego są oczywiście sami Polacy. Widać w dzisiejszym świecie testy to sposób sprawdzania wiedzy. Poza tym warto wiedzieć, że te testy nie tylko zawierają odpowiedzi typu a, b, c, d. Znajdują sie w nim rownież tak zwane pytania otwarte, w ktorych uczeń ma się wypowiedzieć sam i ustosunkować do nich. Odpowiedzi sa kodowane i oznaczone paskiem kreskowym, żeby nie było podejrzeń o jakies nieczyste manipulacje przy udzielaniu odpowiedzi. PISA nie jest badaniem doskonałym, ale ludzkość chyba jeszcze nie wymyśliła doskonalych badań, ktore zmierzyłyby wszystkie mozliwe umiejętności testowanego. Kino, Ty sie ciesz, bo to miejsce Polski jest bardzo dobre, zwlaszcza, że w poprzednich testach polscy uczniowie leżeli ledwie na granicy przeciętności, albo poniżej. Test rownież odzwierciedla rzeczywistość - w taki wlasnie sposób, poprzez testowanie sortuje się ludzi. Może kiedys ktoś wpadnie na lepszy pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Kingi część 2:
    W Szwecji na przyklad na studiach twierdza, że nic nie stoi na przeszkodzie, by dyslektyk nauczał szwedzkiego! Tu masz równość, zadnych dyskryminacji itd. no i co dobry pomysł? A ten ktory ma dyskalkulię rownie dobrze może się zabrac za nauczanie matmy. W Szwecji, zapewniam Cię, po momencie zachłysnięcia się ich barokowym przepychem wśrod materiałow i pomocy dydaktycznych, mina by Ci zrzedła, gdybyś zobaczyła jaka wiedzę reprezentują uczniowie. A przygotowanie do studiów. Dzisiaj uniwerki walczą o studentów i oni sami konstruują testy czy egzaminy wstępne, może stąd wynika to zaniżanie poziomu. A w Szwecji nauczyciele akademiccy napisali otwarty list do mediów, w ktorym skarżą się na beznadziejny poziom studentów, którzy nie sa w stanie sklecić odpowiedzi, do tego stopnia, że egzamonatorzy nie mogą zrozumieć odpowiedzi napisanej dziwacznym szwedzkim. Dotyczy to nie tylko przedmiotow humanistycznych, ale również ścisłych. Poddają w wątpliwość nauczanie w szkole średniej. Studenci nie rozumieja pytań, nie znają nomenklatury przedmiotu, ktory chcą studiować i w rezultacie na studiach zamiast rozbudowac przedmiot, to nauczyciele muszą ich uczyc podstaw przedmiotu! Czyli tego, co oni powinni umieć z poprzednich szkół. Tu świadectwa przelicza się na punkty i te punkty decydują o przyjęciu na uniwerek. Są rowniez różne poziomy przedmiotów. Na humanistyczne studia nie potrzebujesz miec matmy na poziomie D, wystarczy B. Na ścisłe i medycyne potrzebna jest matma D i E. No, ale czytanie ze zrozumieniem maja tu nie tylko studenci, ale rowniez ich nauczyciele akademiccy;), bo ci ostatni nie rozumieją, co student napisal w swojej pracy, bez przecinków, bez kropek, jakimś belkotem. Jest to pisanina, ktora po prostu nie trzyma się kupy, chaotyczna, bez wstepu, bez zakonczenia, bez następstw czasowych. I to nie jest moja ocena, tylko przytaczam, to co nauczyciele akademiccy wytykają szkołom - podstawowej i średniej. Oni sami napisali w tym liście, że cudzoziemcy mieszkający w Szwecji i idący na studia piszą doskonale, bo szwedzkiego uczyli się rzetelnie i maja opanowaną sztukę stylistyczno, gramatyczno - ortograficzną. A możesz sobie wyobrazić, że nauczycielka nauczania początkowego, z dlugoletnim stażem, Szwedka z krwi i kości nie znała pojęcia "ortografia"? Pozdrawiam i ściskam Cie Kingo. Caluski

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię Twoje poczucie humoru :-) modna sprzątaczka? :-) dobre, na prawdę dobre;-);-);-) mnie się podoba ta sukienka. Jetem ciekawa jak zdecydowałaś się ubrać na dzisiejszy julbord i jaka pogoda u Ciebie?
    Polscy uczniowie mnie zaskoczyli, czyli nie jest tak źle jak myślałam? Moje wrażenia po obserwacji obecnego podziału oświaty? Bardzo ograniczony zakres wiedzy "wbijany" do głów dzieciaków w podstawówce, gimnazjum i liceum i szeroki wachlarz wiadomości po który trzeba sięgnąć samemu. I tu jest problem, czy im się zechce, czy też nie?
    serdecznie pozdrawiam i życzę smacznej i udanej imprezy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale cieszę sie bardzo, że poradziłas mi. Ubiorę tę sukienkę, wysokie botki i zobaczę czy polubię siebie. Miłego dnia życzę i serdecznie pozdrawiam:))))

      Usuń
    2. Cześć, o szkole juz się wygadałam. Nie powinna być łatwa, tylko powinna rzucać wyzwania. Tak uwazam i to wszystko. A co do ciuchów, to jeszcze się nie zdecydowałam. Wieje u nas, jest szaro i biało i najchetniej zawinęłabym sie w jakies mięciutkie, ciepłe swetry. Za chwilę zrobię sobie fryzurę, popatrzę jeszcze raz na ciuchy i zrobię losowanie;)

      Usuń
    3. Hejka, ciekawa jestem na jaki zestaw się zdecydowałaś i jak się bawiłaś? Mam nadzieję, że aura nie zniechęciła Cię?
      U mnie po wczorajszym białym puszku i słonecznych promykach śladu już nie ma. Od rana ponuro i ciemno, więc ja siedzę sobie w jednym z takich milutkich sweterków i tęsknie za białą zimą.
      cieplutko pozdrawiam

      Usuń
    4. Czołem! Ubrałam białą tunikę, czarne obcisłe dżinsy i do tego taką do bioder, skrojoną do figury marynarkę czy żakiet w kolorze ciemngo grafitu. Do tego botki trochę ponad kostkę na słupkach takich na 6 cm. I było git. Pomyslałam, że tam będzie dosyć nastrojowe oświetlenie (czytaj: ciemno), a nie jak na sali operacyjnej, więc gdy przyoblekę się w same czarności, to mnie jeszcze mąż nie znajdzie;) Bawiłam się chyba dobrze, bo to przede wszystkim była orgia obżarstwa. Aż musiałam rozpiąć mój żakiet. Potem zaczęły się tańce do jak najbardziej nowoczesnej muzyki, ale dj podkręcil basy tak dużo, że cała podłoga się trzęsła. Przed 23-cią zwinęliśmy się do domu. I po imprezie. A ludzi było zatrzęsienie! Po jedzienie trzeba bylo stać w kilku kolejkach. U mnie zima w pełni i biala. Wczoraj wieczorem mieliśmy minus14 stopni, a dzisiaj w ciągu dnia minus 9. Ale w samochodzie mam ciepło i to najważniejsze. Pozdrawiam:))))

      Usuń