wtorek, 26 listopada 2013

Smakowity czas z rodziną

Czołem Młodzieży!
Na początku mojego listu chcialam zapewnić o moim dobrym zdrowiu i jednoczesnie pochawlić się, że ostatni weekend spędzilam w bardzo dobrym nastroju na łonie rodziny. Całej, w komplecie. Mam koleżanki, ktore w tej chwili wspinaja się po Wielkim Kanionie w USA lub przepuszczają kasę w kasinach Las Vegas, a ja świetnie się bawię w gronie moich córek i ich chłopaków, narzeczonych i mężów pod moim wlasnym dachem. Paulina i Mikael zawitali już w piątek. Razem z Pauliną zrobiłyśmy obiad. Ale jaki! Ryby! Ale jakie! Strasznie drogie i strasznie smaczne. Ryby łowione w czystych (jeszcze) wodach Morza Północnego między Grenlandią, Islandią a północną Norwegią. Jedliśmy filety z röding czyli z rodziny łososiowatych zwanych golec (salvelinus) i królewską flądrę czyli po polsku stornię lub flądrę. Ryby były przeeeeeepyszne i postanowilysmy z Pauliną, że to wlasnie one pojawią sie na naszym wigilijnym stole. W zeszlym roku zamowilam w sklepie karpia i już w tym roku dam sobie z nim spokój. Przyszedl do sklepu martwy (bardzo dobrze!) i niewypatroszony (bardzo źle!). Poza tym trochę smakował jeziorem. Ale tylko trochę. Pewnie to ja popelniłam jakiś błąd w sztuce kulinarnej. Drogi był tak samo jak te powyższe ryby. Do wyżej wymienionego obiadu popijałam Beaujolais Nouveau 2013. W te delikatesy zaopatrujemy się w firmie pod tytulem Hemdeli. Załączam link do tej strony tutaj  sami zobaczcie jakie pyszności i za ile można u nich nabyć. Strona jest po szwedzku, ale istnieją na szczęscie google, które mogą przetłumaczyć. Przy piwie, whisky, winie, kawie, czekoladkach i ciasteczkach gralismy w gry planszowe. Nikt sie z nikim nie pokłócił. Było fantastycznie! W sobtę rano spotkalismy się na śniadaniu, a Mikael i Jens pojechali do miasta i przywieźli Ronnemu i mnie duże pudło czekoladek i duży bukiet kwiatów, bo akurat mielismy nasza rocznicę ślubu.

 Ronny, jak zwykle zresztą nieprzygotowany na takie wydarzenie, był zupełnie zaskoczony, zresztą ja też, tym niezwyklym gestem młodzieży. Paulina przejęła kuchnię i zrobiła z tej okazji królewski i wyrafinowany obiad, no w końcu 22 lata z jednym facetem, to nie w kij dmuchał. Było mięso. Biorąc pod uwagę fakt, że Paulina i jej mąż to wegetarianie, ktorzy czasem jednak odchodzą od swoich przywyczajeń na rzecz mięsa, pod warunkiem jednak, że jest to mięso absolutnie ekologiczne, a takie jest albo mięso łosia, albo renifera. Zatem na obiad był renifer!




 Bajka, poezja po prostu! Gdybym była poetką, to napisałabym jakąś odę do mięsa renifera albo hymn na jego cześć. Z drugiej strony to trochę jest niebezpieczne rozsmakować się w samych delikatesach z naj, naj, najwyżeszj półki, bo co ja będę jadła, gdy kasy zabraknie? Na razie jakby co, to w zamrażarce mam jeszcze trochę flądry królewskiej. W ciągu dnia Paulina i Mikael przygotowują swoją działkę pod budowę. Zamieniają się w osadników, ktorzy wywędrowali za morze w celu osiedlenia się i na poczatęk muszą rozprawić się z naturą, co jest szczegolnie paradoksalne. Paulina - ekolog biorąca udział w akcji uśmiercania lasu.


przerwa na kawę
   A ja rano, zwloklam sie z łóżka w nocy, tzn, rano, ale i tak jest ciemno jak w nocy, a w ciągu dnia przeklinalam słońce. Sami zobaczcie jak fajnie się jeździ w towarzystwie słońca!


Tak się jeździ! Nic do cholery nie widać!
To zdjęcie jest zrobione z samochodu.

7 komentarzy:

  1. Jak to miło kiedy ugotują Ci obiad i jeszcze podadzą. Masz świetną rodzinę. Ciekawe co wymyślą na srebrne gody. Trwajcie w miłości do tych godów czego wam serdecznie życzę. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo! Rzeczywiście, rodzina udała mi się. A obiadd byl absolutnie wysmienity! Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję tych 22 lat i życzę kolejnych fantastycznych kat, wspólnie spędzanych :)
    Narobiłaś mi apetytu tymi rybkami, nadawałabym się do przeprowadzki do Skandynawii choćby tylko dla ryb....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia! A ryby, cóż skandynawskie to one raczej nie są, chociaż czy ja wiem, może Morze Pólnocne zalicza sie do Skandynawii;)

      Usuń
  4. Po 22 latach kiedyś sie rozwiodłam, a wszystko odbylo sie po europejsku, z uroczystym obiadem po, bo sprawa była około poludnia i zyczeniami na nowe życie.
    Sorry, zadnego zwiazku z Tobą, tak mi sie skojarzylo.
    A rodzinne obiadki tez uwielbiam, zwlaszcza, gdy mi podają i tak sie najczesciej dzieje, bo Kim jest doskonalych kucharzem, a jedna corka studiuje zywienie i tez uwielbia gotowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z moim pierwszym mężem rozstalam się znacznie szybciej. Zainwestowalam w moje pierwsze małżeństwo pięć lat i wystarczyło. Obiady rodzinne też pasjami uwielbiam. Gdy myslę "obiad rodzinny" to defilują przed moimi oczami duże rodzinne spotkania/obiady z liczną rodziną - moimi dziadkami, ciotkami. Człowiek już powoli zaczyna żyć wspomnieniami. :)

      Usuń
  5. Asiu, najadłam się zmysłem... "czytania"??? Te mięso z renifera... zachwalasz elegancko. Z czym to porównać?

    Poza tym - zawsze miło czytać o rodzinnych tak udanych spotkaniach. 22 lata mówisz - pięknie! U mnie dopiero 7 od poznania a śluby były 2 i nie wiem, który liczyć jako ważniejszy hi hi (pierwszy w kwietniu 5 lat a drugi w sierpniu minie 3 ;)).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń