niedziela, 15 września 2013

Slow niedziela

Taka niedziela to błogosławieństwo! Ciepło jesienna. Na razie brzozy gubią swoje liście. Wszystkie są szafranowo - żółte. Spotkałam się z Pauliną w mieście, poszlyśmy do kościoła, a potem na późne śniadanie do Bokcafé (kawiarnia z książkami).

bufet kawowo - herbaciany
ja przed Bokcafe

 W pobliżu kawiarni znalazłam "czerwony uśmiech" - symbol Umeå jako stolicy kultury i poszlam w ślady pewnej dziewczyny, ktora pozuje do zdjęcia w National Geographic Traveler Poland (patrz poprzedni wpis), voila, oto cała ja:

Wolny czas  lubię spędzać slow (wolno). Lubię posiedzieć, poczytać, popatrzeć wokół siebie lubię poleżeć jak widać na załączonym obrazku, za to moja Paulina lubi chyba action. Wczoraj brała udział w jakimś biegu na 10 km i dobiegła. Biorąc pod uwagę fakt, że moja córka jest w stanie błogosławionym! Tak, tak w końcu i nareszcie zostanę...babcią! A gdy jadłyśmy śniadanie w Bokcafe, to jej mąż właśnie biegł w maratonie. Dziwny jest ten maraton, bo jego długość wynosiła 48 km, a przecież wiadomo, że maraton to 42,195 km. Tydzień przed swoim ślubem też brał udział w biegu maratońskim w Sztokholmie. Prawdę powiedziawszy podziwiam tych biegaczy, ale nie całkiem rozumiem, po co tyle wysiłku wkładać w bieganie dla samego biegania? Dlaczego ludzie maltretują siebie? Chociaż Paulina twierdzi, że to przyjemność, a nie żadna męczarnia. Hmm, czyżby?
Po moim powrocie do domu Renee razem z Jensem zrobili kolorowy obiad, ktory zjedliśmy na mojej uroczej werandzie.
podano do stołu
 
tacos 
A ja na kolację upiekłam drożdżowe bułki z cynamonen. I cała rodzina była dzisiaj szczęśliwa! A teraz wolno zbieram się do łóżka, by jeszcze spędzić kilka uroczych chwil z Bezcennym.

8 komentarzy:

  1. Ach! Jakie cudowne wieści))) Gratulacje!!!
    A Ty w tym uśmiechu wyglądasz jak milion dolarów. Taką bacię mieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dzięki, dzięki! No, zobaczymy na wiosnę jaką to babcią się okażę;)Ale bardzo się cieszę, mimo że słowo "babcia" wskazuje na wiek raczej podeszły;)

      Usuń
  2. Gratuluję Tobie i przyszłej mamie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Joanno słowo babcia nijak do Ciebie nie pasuje ale funkcja być może Ci podpasuje ;). GRATULACJE! Dla mnie maraton to raczej rywalizacja z samym sobą (nooo, z innymi też), dla przyjemności to truchcik leśnym traktem. ;)

    Co macie na tej dużej patelni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisho, gratulacje przyjmuję z radością! Wygląda na to, że maraton można potraktować metaforycznie, czyli jasno stwierdzić, że każdy biegnie w jakimś maratonie! A na patelni leży usmażone mięso mielone 100% wołowe, bez tłuszczu. Smazy się je na patelni, ale nie tak, by byla na nich skorupa jak w kotletach mielonych. Do tego dodaje się pół szklanki wody i przyprawy do tacos (ja kupuję gotowy mix przypraw), chwilę się to pyrka na patelni i gotowe. Potem nakladamy na ten tortilla chleb (ktory wygląda jak nalesnik, ale nim nie jest to mięso, na to różne paprykę, cebulę (jak kto lubi), pomidory, kukurydzę, sałatę, podlewa dressingem i zawija się w taką kopertę i gotowe do spożycia:) Pozdrawiam:)))

      Usuń
  4. Dziękuję za odpowiedź. Osobiście takie żarełko mi podpada - dla M. byłoby bez mięsa. Np. jakieś smażone warzywka. Proste a dobre. Na "babcine" wieści czekam zaś niecierpliwie a Paulinę podziwiam, że w stanie błogosławionym pobiegła 10 km. Urodzi się mały(-a) maratończyk (-nka). ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ładnie się skontrastowałaś! A butki są fajnym łącznikiem kolorystycznym, przyjemnie się ogląda :) Aha, i wyglądają na wygodne, w sam raz na spacery z wnuczęciem - nie bij!:D Joasiu, jak w Szwecji wygląda udział dziadków w opiece nad najmłodszymi członkami rodziny? Dołączam się do gratulacji!

    OdpowiedzUsuń