Chłodno, szaro, wietrznie, deszczowo i co tu dużo gadać, tak po prostu jesiennie i to w tym negatywnym znaczeniu zrobiło się nagle w naturze. Popadłam w nastrój, że tak powiem, eschatologiczny. Prawie słyszałam chorały gregoriańskie.
"Żyć na własną rękę", bo niestety ale w taką pogodę, to ja podobnie jak Freddy czasami czuję, że zlamię sie i chce mi się płakać.
Jakie to wielkie szczęście, że w samochodzie czas uprzyjemnia mi powieść Guillou. Podczas jazdy przenoszę się do Berlina i Saltsjöbaden u schyłku lat 1920. Po pracy wrociłam do pustego domu. To znaczy tylko kot z psem czekały na mnie. Kotek zamiauczał, a piesek zamerdał ogonkiem. Tęskny nastrój mnie nie opuszczał. Słuchając śpiewu anioła wstawiłam rosół.
tak śpiewa anioł
Ja lubie jesień, ale ZŁOTĄ, do cholery, a nie szarą. Z powodu tego nastroju nawet lunch zjadłam w samochodzie. No, ale tez i bylam ciekawa dalszego ciągu powieści. Jadłam i słuchałam, sluchałam i jadłam i w sumie stwierdzilam, że życie jest znośne:)
U nas złota ( mam nadzieję się) zaczyna!
OdpowiedzUsuńI dobrze Wam tak!;)
UsuńU nas zamiennie. Raz szaro, raz złoto. Ale ogólnie do przeżycia:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Asia
U mnie też ogólnie do przeżycia. jedyne, co mnie martwi, to to, że nie mam kaloszy. Pozdrawiam słonecznie:)
UsuńNa poludniu Królestwa tez jesień:-( i to nie zlota:-(
OdpowiedzUsuńCześć Blanko,jedyne złoto, ktore tu u mnie połyskuje, to żólte liście brzóz, ktore w sumie na tle szarego nieba calkiem dobrze się prezentują. Bardzo malowniczo w każdym razie. Pozdrawiam:))
Usuń