środa, 10 kwietnia 2013

Bez tytułu

Od jakiegoś czasu nie pisałam, bo:
  • miałam trochę zmartwień
  • nie chciało mi się
  • miałam inne zajęcia
  • zima mi dokuczyła
  • wolałam gotować
  • poczytać
  • poreflektować
  • pomarzyć
Teraz podzielę tematycznie ostatnie wydarzenia.
  • Dom
mimo, że zima nie odpuszcza, na trawniku mam istne gory lodowe typu Himalaje, a dzisiaj jeszcze nawalilo dodatkowe 20 centymetrów tych bialych ochłapów z nieba, to u mnie w domu temperatura taka jak w Tajlandii - plus 27 stopni w cieniu. W styczniu, lutym normalnie w chalupie było zimno. Paliliśmy w kotlowni, a temperatura ledwo osiągała 20 stopni, a rano mogło być w domu 15 stopni. W garażu w najzimniejszych momentach termometr wskazywal na 1 stopnień. Coś przestało dzialać, podloga tylko w niektorych miejscach była średnio ciepła, musieliśmy dogrzewać dom dmuchawą co pięknie odbiło sie na rachunku za elektrykę. "Koniec! Tak nie może dlużej trwać" - zgodnie orzeklismy Ronny i ja. Koniec z paleniem w piecu, koniec z rąbaniem drzew, koniec z ukladaniem drewna i suszeniem go. Po ekonomicznych łamigłówkach doszliśmy do wniosku, że zamontujemy ogrzewanie z dna ziemi. Przyszli specjaliści i piec już jest wywalony, kotlownia pomalowana na biało i w domu panuje upał. Najpierw odłączyli całą instalację, przedmuchali rury w podłodze (ogrzewanie), no i zamontowali tymczasowo elektryczne ogrzewanie. Dobrze, że tymczasowe, bo gdyby to było stałe, to musialabym wziąć pożyczkę z banku, by zaplacić za prąd. Za to w domu mamy teraz tropiki. Każdy, kto do nas przychodzi, to po chwili zaczyna rozbierać się i wzdychać: "ależ u was gorąco!". Podloga wręcz parzy jak piasek na plaży w Sopocie w lipcu. Przez te upały w domu źle sypiam po nocach, a w dzień ciężko w nim wysiedzieć i co i raz wychodze na taras wychlodzić sie trochę. Oczywiście uregulowaliśmy już to dozowanie ciepła i teraz mamy w kuchni 25 stopni, a w sypialni długo mamy otwarte okno przed snem. Mimo, że w nocy jest ostatnio tak minus 8-10 stopni. Zapomniałam przestawić kwiaty na parapecie, no i jeden mi zamarzł! Biedak doznał szoku - z plus 27 na minus 10, a pozostale popadły w depresję. Od piątku zaczęły się wiercenia, by dotrzeć do tego ciepla zamkniętego w skale. Od hałasu można było postradac zmysły. Ronny spal ze stoperami w uszach. Jutro na szczęście jadę do pracy, więc nie będę musiala słuchać tego wiercenia. A nie myślcie sobie, ale wwiercają się na głębokość 220 metrów. Kto wie, może ropa wytryśnie. Jutro w każdym razie roboty z wierceniem będą skończone.





  • Kultura
Przeczyałam powieść Sekielskiego Sejf. Chociaż jest ona z gatunku thriller polityczny, za którym nie przepadam, to akurat Sejf wessał mnie do ostatniej strony. Po przeczytaniu całości przestałam wierzyć wszystkim rządom świata i tym reżimowym i tym demokratycznym. Obejrzał TVP Kultura operę Pucciniego Cyganeria. Tak, tak, tą samą, którą widziałam w prawdziwej operze w Umeå. Ta w telewizorze rozgrywała się współcześnie. Tłumaczenie polskie porównywalne z tłumaczeniem szwedzkim. Wniosek - tekst libretta jest chwilami tak mądry jak teksty dzisiejszych przebojów w stylu pop.
A teraz widzę, że zrobiło się nieprzyzwoicie późno, a ja przecież rano wstaję do roboty.



10 komentarzy:

  1. Ogrzewanie z wnętrza ziemi??? No pierwsze słyszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Amisha:) a wyobraź sobie, że właśnie tak. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego wcześniej tego wiercenia nie zrobiliśmy. Siostra Ronnego zainstalowała sobie coś takiego już 9 lat temu! Im głębiej w ziemię, tym większe powierzchnie można ogrzać. U nas wwiercili się, jak się dzisiaj dowiedzialam, ponad 230 metrów. Do tej dziury wpuszczą jakiś przewód, ktory podłączą do jakiegoś urządzenia ustawionego w byłej kotłowni. Na tym urządzeniu będzie można regulować wysokość temperatury. Także teraz ciepło i ciepłą wodę będziemy mieli z ziemi. Myśleliśmy przez chwilę o solarach, ale u nas za malo jest slońca, więc to nie za bardzo by się sprawdzało. Pozdrawiam serdecznie:)))

      Usuń
  2. Świetna inwestycja , tylko te koszty !!! Ps. bardzo nie lubię współczesnej scenografii do starych oper/sztuk, tak mi się wydaje że je zubaża . U nas w końcu topnieje śnieg . pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwestycja świetna, a koszty...dosyć duże, w przeliczeniu około 70 tysięcy złotych polskich (jednak warto). Nareszcie skończymy z tym paleniem w piecu, rąbaniem drzewa (to już Ronny)itd.Koszty chyba za ileś lat się zwrócą, bo będziemy mniej płacić za prąd, a ta zima już nam dala tak do wiwatu, że trzeba było cos z tym takim sobie ogrzewaniem w końcu zrobić. A ja Ci powiem, że ta Cyganeria we wspólczesnej szacie była dobra. U mnie śnieg też topnieje, ale jest go tak dużo, że nie wiem, kiedy zauważę jakies zmiany w naturze. U nas topniej tak: kap...kap...kap:(, a u Ciebie to pewnie stacatto - kap, kap, kap. Pozdrawiam:)))

      Usuń
    2. Pogoda wprawdzie pochmurna ,ale zabieram się jutro za grabienie trawnika. W paru miejscach są jeszcze kopki śniegu , ale dni maja policzone. Kwitną przebiśniegi. U mnie w domu grzejemy gazem i dogrzewamy kominkiem , tez nie tanio . Rąbaniem drzewa zajmuje się małżonek, ja zaś palę w piecu . Uwielbiam to robić. Czy pompa już działa. Ciekawe jak to przełoży się na rachunki . pozdrawiam i dmucham ciepłym wiaterkiem na północ.

      Usuń
    3. No, ja za grabie złapię dopiero gdzieś w maju. Kominka o zgrozo, nie posiadamy. Od czasu do czasu wypominam to mężowi, bo to na jego zlecenie Skanska (firma) budowała nasz dom. Ciepło jeszcze mamy z prądu. Dziura już jest wywiercona, ale pompa czy ta jakaś instalacja nie jest jeszcze podłączona, co mnie już powoli denerwuje, bo teraz nawet leżą na ziemi elektryczne maty, które mają rozpuścić skorupę lodową, która skuła ziemie na głębokość pół metra. Wariactwo! A każdej nocy mamy minusowe temperatury, teraz jest minus11 stopni. Z wielkim niepokojem czekam na rachunek za prąd. U Was widzę role podzielone podobnie jak u nas - Ronny rąbie, a ja palę. Teraz koniec z tym, ciekawa jestem, co zrobimy z tą nadwyżką czasu;) pozdrawiam i o tym skalnym cieple napiszę od czasu do czasu.

      Usuń
    4. Nie ma czegoś takie jak nadwyżka czasu . Życie zawsze je szybciutko zagospodaruje. Wiem to z doświadczenia. :)

      Usuń
    5. No, to mnie pocieszyłaś;) a już się bałam, że będę musiała zabawiać towarzysko męża:)

      Usuń
  3. A u nas już czuć, widać i słychać wiosnę. Aż się chce żyć!
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń