niedziela, 14 kwietnia 2013

Garażowa impreza

Wczoraj o mało nie pękłam ze śmiechu! Świętowaliśmy hucznie i z pompą urodziny szwagra Ronnego. Oczywiście impreza odbyła się w gigantycznym, ale ładnie udekorowanym garażu jubilata. Oprócz smakowitego obiadu były też śpiewy i zabawy. Jedną z nich był test wiedzy o jubilacie - Rogerze. Brnęlismy w  brei - błoto z topniejącym śniegiem - po kolana od drzewa do drzewa, na ktorych wisiały kartki z pytaniami i odpowiedziami do wyboru. Trochę oszukiwałam, bo na pytanie kiedy Roger obchodzi imieniny i w odpowiedzi figurowały trzy różne daty, to wyjęłam komórkę i sprawdzilam na googlach. To samo zrobiłam z pytaniem - co oznacza imię Roger. Teraz już wiem, że oznacza strzałę i honor. I to była odpowiedź A! Na wszystkie pytania, a było ich osiem odpowiedziała poprawnie matka Rogera, na drugim miejsu znalazłam się ja, mialam 6 poprawnych odpowiedzi, Ronny tylko 4, a sam Roger chyba 5, czyli że ja więcej o nim wiem, niż on sam o sobie. Nie wspomnę o jego bardzo dorosłych dzieciach i żonie. Następna zabawa to krzesła i bieganie wokół nich czyli klasyka. Kto nie zdążył usiąść, bo nie znalazł pustego, to odpadał z gry. Gonitwa była zażarta. Alina - żona Andreasa pchala przed sobą Ronnego, by ten biegł szybciej. Dzieci uwielbiają tę zabawę, okazało się, że dorośli również. Ja odpadłam tak w połowie gry. Kolejnym punktem rozrywki okazało się śpiewanie. Chłopaki podłączyli do telewizora grę Sing star, dwa mikrofony, tekst leciał na ekranie, no i każdy próbowal swoich talentów. Oczywiście mlodzieży szło najlepiej. Paulina śpiewala razem z Nattą i okazalo się, że Natta wygrała. Śpiewał również jubilat. ABBA śpiewała sobie, a on sobie. On właściwie nie śpiewał, tylko wył. Co chwilę na ekranie ukazywal się napis "beznadziejnie". Jens patrzyl w ekran i zauważyl, że niebieski mikrofon zawsze wygrywa. Stwierdzil zatem, że ten czerwony jest jakiś oszukany. A przed garażem stała olbrzymia balia wypelniona po brzegi wodą, ktorą podgrzewalo się drewnem. Cudo popularne w Szwecji. Ogień wesoło trzaskał, woda parowała i tylko nikt nie wiedział, do jakiej temperatury trzeba tę wodę grzać. Wszyscy zaczęli wyskakiwac z ciuchów i włazić do balii. Okazało się, że woda o temp. 42 stopnie byla za gorąca. Jens wyskoczył z balii i zaczął łopatą rozbijać śnieg i wielkie kawały wrzucac do gorącej wody. Ja się nie kąpalam, a cała reszta po wyjściu z kąpieli była czerwona jak raki.  

odświętny garaż


Paulina, Jens i Renee na swoich miejscach


przystawka - koktajl z raków


danie główne - pieczona polędwica w sosie, zapiekane ziemniaki i sałatka


Diana w kąpieli czyli Paulina w balii


konkurs Eurowizji


Alina kontra Renee


niedzielne opalanie


jeszcze trochę śniegu mamy



obiadek zrobiony przez Renee i Jensa
polędwica z grilla, pieczone ziemniaki z tymiankiem, tzatziki i sałatka

3 komentarze:

  1. Nie ma jak rodzinna integracja. Zabawy świetne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoczko blog :D
    Zapraszam do mnie :
    http://blogbelieveinyourself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie!
    ***
    Ale ja się cieszę,że u nas już po śniegu śladu nie ma!

    OdpowiedzUsuń