sobota, 18 sierpnia 2012

Mało kolorowy jarmark

Jest bosko! Poranek był skąpany w słońcu. O godzinie ósmej obudziła mnie moja psinka. I dobrze zrobiła. Wstałam z ociąganiem, poczłapalam do kuchni, nastawiłam wodę na kawę.  Z kawą wyszłam na taras, usiadłam na fotelu przesłoniętym kwiatami i wsłuchiwałam się w naturę. Kogut sąsiadów wrzeszczał na całe gardło tak głośno, że aż zachrypł, a w przerwach między jego pianiem kwakaly czy gęgały albo kaczki, albo gęsi, albo jedno i drugie. Przyznam, że te ptasie plotki są bardzo miłe dla ucha. Na szwedzką wieś wraca do łask wiejski styl życia. Sama powoli zastanawiam się poważnie nad kupieniem żywego drobiu, bo chcę mnieć własne ekologiczne jajka od zadowolonych kur. Wyglegiwałam się na fotelu do godziny 10 - tej. Kot leżał pod ławką, Tilda na tarasie, a kogut piał. Było tak gorąco, że zadne komary czy inne latające świństwa nie zakłócały mi spokoju. Miałam wrażenie, że zatrzymałam świat. Po dziesiatej zrobiło się duszno - gorąco. Dzisiaj obudziła mnie Tilda, a wczoraj...mucha. Te szwedzkie normalne tzw. domowe muchy  (Musca domestica) są cholernie namolne. Polskie łażą sobie spokojnie po suficie, a te szwedzkie po człowieku. Mieć taką w pokoju na noc, to po prostu nie mieć nocy. Przedostatniej nocy już mnie ramiona bolaly od wymachiwania, by cholerę przegonić. Odlatuje taka na ułamek sekundy i wraca, a to łazi po szyi, a to po czole, a to po policzku, czy po innych częściach ciała wystających spod kołdry. O pierwszej w nocy dałam za wygraną, byłam zmuszona wstać. Albo mucha albo ja! Poszłam na poszukiwania broni masowego rażenia czyli packi na muchy. Trochę czasu mi zabrało, by ją odnaleźć. Gdy ją w końcu znalazłam w pralni, to weszłam uzbrojona w nią do sypialni. Włączyłam wszystkie światła, no i zaczęłam polowanie. Z powodzeniem. Około drugiej w nocy pokój był oczyszczony z musca domestica, a ja padłam wykończona na łóżko, a packę położyłam na podłodze przy łóżku, by była w zasięgu reki w razie potrzeby. Czy muchy nigdy nie śpią? Całymi dniami mam otwarte na oścież drzwi wejściowo/wyjściowe ze względu na psa, ktory ciągle wędruje w tę i z powrotem, no i muchy wykorzystują tę sytuację. W południe pojechałam do Sävar, bo właśnie tam odbywał się jarmark połączony z różnymi konkursami  z okazji ostatniej bitwy, ktora odbyła sie w 19 sierpnia 1809 roku. Sävar było ostatnim polem bitwy w historii Szwecji. A bili się Szwedzi z Rosjanami. No i Szwedzi...przegrali i wtedy wlasnie stracili Finlandię na rzecz Rosji. Trzy lata temu na łąkach w Sävar odbyła się rekonstrukcja tej bitwy z okazji 200 - lecia. (Pisałam o tym na moim pierwszym blogu www.kaffe-latte.blog.onet.pl Od tego czasu w Sävar co roku odbywa sie tego dnia jarmark. Nikt z rodziny nie chcial ze mną jechać. Pojechalam sama, no i musze stwierdzić, że Jarmarku Dominikańskiego to on nawet przez chwilę nie przypomina. Pięć straganow na krzyż i to z towarem takim, ktore u nas w Polsce sprzedają babcie na bulwarach przy plaży - dziergane skarpety i czapki, no i wystawiona była sztuka. Spotkalam parę znajomych osob, chwilę pogadalam, no i czarna burzowa chmura pojawila sie na lazurowym niebie. Wsiadlam do samochodu i zawiozlam się do domu. A oto krotki fotoesej z jarmarku w Sävar:
















  

15 komentarzy:

  1. Eseju brak?
    A na namolne muchy, u nas też takie małpy latają, proponuję moskitierę :) Jak znalazł na wszelkie latające tałatajstwo. Nawet, gdy się jakoś wciśnie do środka, to łatwiej to draństwo upolować. Bardzo upalne całusy z południa Europy ślę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem kochana Małgosiu, och jak sie ciesze, że wpadlas tu do mnie na słówko. Esej wlaśnie ładuję, ale cos opornie to idzie. Mam nadzieję, że wkrotce się pojawi. Gdy tak leżę w łóżku i opędzam się od tych much, to przychodza mi do głowy różne rozwiązania. Moskitiere trzeba umocować na suficie, tzn ma z sufitu zwisać, troche zaawansowane. Myslalam, że rzuce się do szafy i wyciągnę jakieś stare firanki i je rozciagnę nad łóżkiem. Sezon na muchy juz na szczęscie niedługo się kończy. Całusy przyjmuję i wysyłam moje z północy:)

      Usuń
    2. Asiu, część obrazów bardzo przyjemna dla oka i chociażby dla nich warto było wybrać się na taki jarmark.
      Ja mam moskitierę (tę właśnie nad łóżkiem) głównie przeciw komarom, ale i przy okazji, żadna zołza mi nie wleci. Wystarczy, że walczę o sen przy temperaturze 27 stopni. Pozdrawiam okrutnie upalnie, bo przecież nie mogę napisać, ze chłodno, choć taki zewnętrzny chłód odrobinę mi się marzy :)

      Usuń
    3. Z TV wiem, że macie tam okrutnie gorąco. Trzeba chyba zmienić styl życia - w dzień spać, a w nocy być aktywnym;) A co do jarmarku, tak, zgadza się, że dla tej sztuki było warto przejcheć się tam. Te zdjęcia to tylko fragment wystawionych obrazów malowanych przez okolicznych artystów. Niektóre były ustawione jakoś pod słońce i nie mogłam ich sfotografować. Oczywiście, obok każdego obrazu wisiała jego cena, ktora zaczynała się od kilkuset koron do tak 2500 koron. Zobaczymy, czy na cos sie skuszę w przyszłym roku. Teraz nawet nie byłam przygotowana na zakup obrazów, bo nie spodziewałam się, że ten jarmark będzie głównie składał się ze sztuki:) ściskam
      A u mnie deszczyk i bez słonca. W nocy termomeyr chyba oszalal, bo pokazywal za oknem 1 stopień. Pa!

      Usuń
  2. Joasiu, te polskie muchy wcale nie są takie grzeczne. Fakt, trochę później zaczynają poranny atak, bo o 4-5 rano trzeba się ściągnąc z łóżka w poszukiwaniu łapki, albo szczelnie przykryc kołdrą i spac na bezdechu:-)
    pozdrawiam ciepło z Mazowsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Czarny Kotku:) nie wiem, siedzialam w Polsce 4 tygodnie i żadne muchy nie przerywaly mi snu, ale tu już powoli zwariowac można. Juz nie wiem, co gorsze, czy lepsze - namolne muchy, czy bzyczące nad uchem komary. W kołdrę już się zawijałam, ale ta mucha wkręciła mi sie w wystającą nad koldrą czuprynę, poza tym trochę za gorąco. No, ale lato już powoli zbiera się do odejścia. Pozdrawiam:))))

      Usuń
  3. ten obraz z ogryzkami jabłek jest świetny! sama rysuję je na każdym spotkaniu służbowym. podobno to o czymś świadczy, ale nie będę się przyznawała do głupstw ;)
    ja właśnie zbliżam się do Gdańska, pozazdrościłam trochę Twoich wakacji. nie wiem, ale Gdańsk ma jakąś magiczną siłę przyciągania i gdybym od nowa miała wybierać, właśnie tam bym osiadła na stałe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej:) ja zawsze twierdziłam, że Gdańsk to najpięknijsze miasto na świecie. Ma na pewno swój niepowtarzalny klimat. Cieszę się, że jest ono miejscem mojego urodzenia. Gdy ktoś w Szwecji zapyta mnie skąd z Polski pochodze, to zawsze odpowiadam, że z miasta Schopehauera, Grassa, Fahrenheita i Heweliusza i wielu, wielu innych. No, a morze, to już sama poezja. Spacery plażą z Jelitkowa do Sopotu, a potem na Monciaku czekolada do picia u Wedla, to odpowiednik ziemskiego raju. Życzę Ci cudownych chwil w Gdańsku i dużo jodu w powietrzu:))))Ściskam

      Usuń
    2. dziękuję :). całe szczęście mam w Gdańsku rodzinę i często tam bywam. a jeszcze większe szczęście, że rodzina mieszka tuż przy Motławie..
      pozdrawiam serdecznie i wysyłam gdański nastrój

      Usuń
    3. Dziękuję, dziekuję za nastrój. Dotarł do mnie:)To rzeczywicie masz wielkie szczęście, bo starówkę masz na wyciągnięcie ręki. Mówisz, że przy samej Motlawie, to może Twoja rodzina sąsiaduje z szefem Amber Gold;)on ma przecież kilka mieszkań przy Motławie. Czerp garściami same przyjemności z pobytu w tysiącletnim Gdańsku:))))

      Usuń
  4. Może by tak znak zakazu dla much wywiesić! Są natrętne i nieproszone!
    A Jarmark Dominikański w Gdańsku nie ma sobie równych! I tyle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby muchy umiały czytać, to pewnie wywiesiłabym te zakazy. A co do jarmarku, to masz absolutną rację. W końcu ten Dominikański ma kilkusetletnią tradycję, a ten tutaj u mnie, to jakies takie przymiarki, o których świat szeroki jeszcze nic nie wie. POzdrawiam:) z Twojego bloga wiem, że Ty też miałaś ciekawe wakacje. Wakacje - jakie to cudowne słowo! Pa1

      Usuń
  5. Na muchy mozna zapolowac..... i nawet je zabic. Na komary sa moskitiery, ale na to dziadostwo co sie nazywa meszka .... nie ma sposobu. Male to to a jak ugryzie, to kawal miesa wyszarpie.
    Sztuka z jarmarku calkiem, calkiem!
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  6. Na muchy mozna zapolowac .... i naewt je ukatrukpic. Na komary sa mokitiery, ale na to dziadostwo, co sie nazywa meszka ... nie ma sposobu. Male to to, a jak ugryzie to kawal miesa wyszarpie.
    A ta sztuka jarmarkowa to calkiem, calkiem.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała, że te meszki to żyć człowiekowi nie dają. Zazwyczaj zauważa je, kiedy już się padlo ich ofiarą. Kiedy w końcu skończy się sezon na nie? Zgadzam się z Tobą - sztuka na jarmarku była niczego sobie. Pozdrawiam:)))))

      Usuń