poniedziałek, 7 października 2013

Filozofia na co dzień czyli niech żyje chwila!

Smutek dnia - odejście Joanny Chmielewskiej. Szkoda, cholerna szkoda, bo czekałam na jej nowe powieści. Teraz pozostaje już czytanie tych starych już raz przeczytanych a niektórych nawet dwa razy. Lubię pisarzy o pgodnym usposobieniu, bo potrafią zarażać swoim humorem i wprawiają w dobry nastrój swoich czytelników. Zwłaszcza, gdy nie tylko pogoda jest pod psem, ale nawet chwilowo życie. Dobrze, że w samochodzie towarzyszy mi "Analfabetka, która umiała liczyć" - Jonasa Jonassona, tego samego, ktory napisał "Stulatka, który wyszedł przez okno i zniknął". "Analfabetka" jest po prostu niesamowicie zwariowana i prześmieszna. Do tego stopnia, że każdego dnia rano wstaję z łóżka z chęcią do życia i po szybkim śniadaniu pędzę do samochodu, by tylko móc słuchać dalszego jej ciągu. Poza tym melduję, że wszystko jest na przekór starogreckiej heraklitowskiej zasadzie zmienności panta rhei. Mam wrażenie, że tylko czas płynie, a cała reszta jakos stoi w miejscu. Ziemia sie kręci wokół siebie samej, słońce wschodzi i zachodzi, poniedziałek jest w poniedziałek itd. czyli wszystko jest na swoim miejscu, ciągle takie same. Na szczęście posiadam pewną cechę, potrafię ulec chwili i zapomnieć się w niej. Na przykład nagle zatrzymuję samochód, bo wjechałam w przepiękny jesienny, kolorowy krajobraz i muszę się na niego pogapić, pokontemplować, nasycić, wejść w tę chwilę. Taka jestem! A wiecie, ze kontemplacja to sposób czy rodzaj nawyższego poznania. Jeszcze tylko nie wiem, co ja takiego chce poznać, ale to nie jest dla mnie wlasciwie takie istotne czy ważne. Umiem cieszyć się chwilą. Nie tylko zachwycam się gałązką czy rosą na trawie, ale potrafię też zapatrzyć się w wędrującą mrówkę, ktora taszczy na swoim grzbiecie ciężar nie z tej ziemi lub stoję przy oknie zapatrzona w szybę, po ktorej spływają krople deszczu - liczę je, podziwam ich kryształową formę. Chodze po czarnym asfalcie, ktory teraz pokryty jest wspaniałym wzorem ułozonym z różnych liści, w róznych kolorach. Asfalt zamienil sie w dzieło sztuki! Bajer, po prostu bajer. Niech zyje chwila! Uważam, na przyklad, że moje chwile spędzone na parkingu w samochodzie, z kawą w kubku, obłożona kanapkami i salatkami w różnych pojemnikach (zielonych), słucham powieści, jem i po 20 minutach jestem jak nowonarodzona. Az sie sama sobie dziwię, że ja dawno temu nie wpadłam na taki sposób spędzania chwil z samą sobą i to z wielką przyjemnością.
PS. Nie spędziłam weekendu tak jak ten kot z mojego przedostatniego wpisu. Chociaż raz na jakiś czas może byłoby to wskazane, bo ja powoli zamieniam się w eremitkę.



a to ja - ten chłopiec z książką
        

5 komentarzy:

  1. Joanny tak mają, bo i ja tak miewam, choć chwilowo mniej - ciągle się odgrażam - jak dzieci podrosną.... Bo póki co to one nadają koloryt moim dniom. Często koloryt ten jest wściekle różowy ;) i chyba bardziej wściekle niż różowy... Muszę zadobyć tę Analfabetkę... Tylko czy jest po polsku???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haloj Amisha, ja usiłuję żyć slow i nawet mi to wychodzi. Nie koliduje z niczym innym, nawet z pracą. A Analfabetka jest nowościa na rynku szwedzkim - wrześniowa premiera wydawnicza, zatem polskiego tlumaczenia jeszcze nie ma, ale przypuszczam, że jest w drodze. Polecam gorąco, bo książka może rozsmieszyć prawie do nieprzytomności. Przeczytaj "Stulatka, ktory wyszedł oknem itd", to zapoznasz się z humorem Jonassona. Pozdrawiam! Idę zaraz zanurzyć się w mgłę! Miasta nie widać:)

      Usuń
  2. Ja też tak mam. I tylko potrzebuję zawsze kogoś, kto ze mną pokontempluje i się pozachwyca:-)))
    Pozdrawiam serdecznie
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu, pewnie, że fajnie jest kompletować we dwoje. Mój mąż nie jest tym typem niestety. Twierdzi, że gdyby zaczął kontemplować i zastanawiać się nad bytem, to by w ogóle już z łóżka nie wstawał. A ja cenię sobie kontemplację w samotności. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, ja natomiast mam eremicką naturę i to do tego stopnia, że nawet gdy w skrzynce mailowej lub na blogu robi mi się ruch większy niż zazwyczaj, to trochę mi z tym niekomfortowo.
    Joasiu, oryginalny ten Twój sposób na pobycie z samą sobą, podoba mi się. Przy okazji: Jak wygląda sprawa bezpieczeństwa i opłat na szwedzkich parkingach?

    OdpowiedzUsuń