czwartek, 20 czerwca 2013

Dobre, bo polskie (ha, ha, ha! Koń by się uśmiał)

Dobre, bo polskie! Czysta kpina i żart w kategoriach czarnego humoru. Wstałam rano, pozazdrościłam upalnej pogody w Polsce, o ile media nie kłamią w tej kwestii, bo mnie wlasciwie obudził deszcz. Słońca niet, upału niet, nawet nie mam gdzie prania wywiesić. Otworzyłam internet i natknęłam się na powalający njus na Onecie  - artykuł Zatruty Bałtyk, to tykająca bomba. Co z wakacjami? Cały syf z drugiej wojny światowej – niewybuchy, broń chemiczna (zapuszkowany gaz musztardowy) i inny arsenał należący do niemieckiej armii leży sobie na dnie Bałtyku, skaża wodę, zatruwa całą morską faunę i florę, grozi zatruciem, poparzeniami iperytem i Bóg wie czym jeszcze. W naszym morzu można znaleźć całą tablicę Mendelejeva. Czy wiecie, że tzw. świeża rybka w barze przy plaży jest taką zminiaturyzowaną tablicą? Smacznego! A Niemcy mogliby zacieśnić swoje braterskie układy z Rosjanami i wspólnie oczyścić morze, bo to ich matki i ich ojcowie są za to odpowiedzialni. Nie zazdroszczę więcej tych upałów, zwlaszcza tym, ktorzy teraz wylegują się na polskich plażach, bo nikt normalny nie będzie przecież wchodził dla ochłody do tego bajora zwanego morzem. Nie ukrywam, że moje powroty do Gdańska mają wiele powodów m.in. tęsknota za rodziną, tęsknota za najpiękniejszym miastem świata, tęsknota za morzem, tęsknota za bajecznym Sopotem, ale tez i tęsknota za polskim, ZDROWYM jedzeniem. No, i proszę, co słyszę i o czym dzisiaj trąbi TVN24, ano o kolejnej aferze mięsnej. Polscy hodowcy faszerują zwierzęta antybiotykami, w niekontrolowanych ilościach. Chociażby takim metrodinazolem super rakotwórczym. Żadne hodowalne zwierzę nie ujdzie cało – wszystkie odmiany drobiu i trzody chlewnej. Sprowadzane nielegalnie ma się rozumieć z Chin. Cholera jasna, czy te Chiny są w stanie wyprodukować coś nietoksycznego?  Rynek europejski powinien być zamknięty dla produktów z Chin! A do mięsa czy to drobiowego czy innego zwierzęcego pochodzących z hodowli powinna być załączona informacja czym te zwierzęta były karmione i w jakich ilościach. Z drugiej strony zastanawiam się nad charakterem samych hodowców. Co to są za gnidy ludzkie. Kazałabym takim zeżreć te mieszanki antybiotykowe rozpuszczone w płynie, wymieszane najlepiej z wodą z Bałtyku, żeby im się lepiej to wcinało, a kasę którą zarobili na produkcji gówna zwanego mięsem mogliby od razu przeznaczyć na swoje leczenie. Tym gorzej dla nich, bo po zjedzeniu tych antybiotyków będą i tak uodpornieni na...antybiotyki jednym słowem sami sobie założą stryczek na szyję. I bardzo dobrze! Jednej gnidy mniej. Nie rozumiem, normalnie n i e  r o z u m i e m, jak można tak spokojnie, bez wyrzutów sumienia, świadomie zatruwać ludzi. Oni powinni odbywać takie kary jak dilerzy narkotyków (mam nadzieję, że są to wysokie kary) i do pierdla powinni iść za posiadanie tych antybiotyków również. Świat chyba zwariował, odchodzi mi ochota, by ruszać się z domu w ten zatruty i zasyfiały świat. I co ja mam teraz jeść w tej Polsce? Chociaz w Szwecji nie jest lepiej. Tu też zwierzęta żrą chemię, a kuczak szwedzki od momentu wyklucia do trafienia do sklepu żyje tylko 21 dni. No, cud jakiś! Kurczak rośnie TYLKO 21 dni i gotowy już jest do spożycia.

Acha, znalazłam swój paszport! Poświęciłam na poszukiwania cały wczorajszy wieczór. Postanowiłam, że nie pójdę spać dopóki, dopóty nie znajdę tego paszportu. Około pólnocy, gdy wszystkie możliwe szafki obleciałam, poszłam do samochodu. Otworzyłam skrytkę i wsadziłam rękę do dziury, ktora tworzy się między otwartą skrytką a jej tylną ścianką. I w niej, w tej czeluści wymacałam coś. Zaczęłam ciągnąć z całej siły, bo to się zakleszczyło jakby w zawiasach skrytki. A nie moglam jednoczesnie zamknąć jej i wyciągać z dziury to coś. Zawzięłam się i wyszarpnęłam ku mojemu zdziwieniu dwa paszporty – jeden mój, a drugi Pauliny. Ten Pauliny już nieaktualny, ale posiadający wspomnienia w postaci stempli – Australia, Singapour, Indonezja. Dziewczyna pewnie ucieszy się ze tego znaleziska. Deszcz przestal padać, wyszlo slońce i pięknie oświetla diamentową trawę i małe brylanciki na krzewach. Jest cudnie. Idę na spacer. A jutro midsommar!       

2 komentarze:

  1. Nie pozostaje nic innego, jak w miarę posiadanej wiedzy i możliwości dokonywać wyborów jak najmniej szkodliwych dla zdrowia, a nadwyżkę myśli o chemii w żywności potraktować, jak ten paszport - wcisnąć głęboko w kąt.
    Pozdrówka i link:
    http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Coraz-latwiej-o-zdrowa-zywnosc-Ale-trzeba-wiedziec-gdzie-jej-szukac-n67331.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga N, bardzo dziękuję za link. Niesamowite jest, że Ty z innego końca świata przysylasz mi link, gdzie można zaopatrzyć sie w zdrową żywność. Gdyby moja babcia żyła nie mialabym problemów ze smacznym i zdrowym żywieniem. Ale co teraz zrobić z Bałtykiem? W artykule napisali, że on może normalnie eksplodować! Jeszcze nie dopłynę do Polski, bo padnę ofiarą jakiejś korodującej niemieckiej bomby. Dzięki i pozdrawiam:)))))

    OdpowiedzUsuń