I już jest po świętach.
Ogrom przygotowań, sprzątania, gotowania, uwijania się i nagle koniec. W
Wigilię podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy wieczerzę polsko – szwedzką. Był
karp, był barszcz, były pierożki z kapustą i grzybami, łosoś wędzony na ciepło,
łosoś wędzony na zimno, śledzie w różnych sosach, szynka gotowana, köttbullar
czyli kuleczki z mięsa mielonego, pokusa Janssona – ziemniaki pokrojone w
cienkie krążki zapiekane w sosie beszamelowym z ansjovis. Köttbullar, pokusa i
szynka to standardy wigilijnego stołu szwedzkiego. Ryby również poza karpiem,
ktory należy do stołu polskiego. Paulina ugotowała ten przepyszny barszcz i
zrobiła również pierogi, ktorych nadwyżkę skonsumowalam we wtorek na śniadanie
i to bylo moje wtorkowe żywienie poza dwoma kawałkami sernika i trzema
kawalkami piernika. W wigilię tak się najadłam, że mnie to trzyma aż do tej
chwili. Także w pierwszy i drugi dzień świąt pościłam. Naprawdę. Ale nie
głodowałam. We wtorek zjadłam te kilka pierogów, a dokładnie siedem sztuk, a w
środę dwa cienkie plasterki szynki z chrzanem, no i oczywiście sernik. Ze mną
jest coś takiego, że gdy ja widzę górę jedzenia, to mi się od razu jeść
odechciewa. Nie mam w ogóle łaknienia. Tu skubnę, tam dziobnę i już jestem
najedzona. Po kawie poszliśmy do teściowej, która świętowała wigilię ze swoją
córką i jej rodziną przybyłych z Göteborga oraz z najmlodszym synem Rogerem
przybyłym ze Stanów. Po wigilijnym objadzeniu sie w domu poszliśmy objadać się
do teściowej. Oczywiście żartuję, poszliśmy spotkać się z rodziną. Stół u
teściowej był cały zastawiony różnymi wypiekami, czekoladami i cukierkami
łącznie z tortem. Każdy z nas poczęstowal się symbolicznie, a tortu nie
tknęłam. Za oknami trzeszczal mróz, około minus 20 stopni. Spacer między domami
od nas do teściowej dobrze mi zrobił, bo trochę wychodziłam pełny brzuch, a na
mrozie chyba więcej kalorii się spala? Nasza Wigilia chociaż bez Dennisa, który
nagle wsiadl w samochod i gdzieś zniknął czym sprawil wielką radość Renee
minęła harmonijnie i wesoło. Aż do momentu otwierania prezentów. Ogólnie
wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych, ja też. Między innymi otrzymałam
bilety do opery, czek do sklepu obuwniczego ecco, bransloletkę, krem, ktory
zrobil Mikael. Tak, tak sam zrobil, bo sie na tym zna. Ronny otrzymał bieżnie
do chodzenia, bo cierpi na swoje stawy kolanowe. Ma dużo chodzić, ale gdy ma
wolny czas, to woli rozwalić sie na sofie przed telewizorem niż maszerować.
Zatem teraz będzie mógł jednocześnie gapić się w telewizor i maszerować. Renee
otworzyła jeden prezent, zobaczyła perfumy i bardzo ucieszyła się, ale gdy
otworzyła następny, a był to fragment łóżka, to najpierw zdziwila się co to takiego
jest, a gdy w końcu pojęła, że chodzi o łóżko, prezent o ktorym marzyła, to
wydała z siebie okrzyk radości i od razu rzuciła się do drzwi prowadzących na
werandę w poszukiwaniu dalszych części. I tu nastąpił dramatyczny zwrot w
akcji. Harmonia wigilijna zostala gwaltownie przerwana. Gdy zobaczyła, że łóżko
jest w kolorze drewnianym, a nie czarnym, to wpadła krótko mówiąc w szał.
Siedziała w swoim pokoju wśrod części skladowych łóżka i głosno plakała. Nie
poszła z nami do babci, bo wolała rozpaczać. Za to Dennis się tam nagle pojawił. Wczoraj skruszona przeprosiła nas,
babcię i stwierdziła, że łóżko pasuje do jej pokoju i zmontowaliśmy je. Chociaż
ja już byłam gotowa odesłać je czy sprzedać na blocket.se. Łóżko pochodzi z
serii Malm z Ikei. Niestety u nas w Umeå jeszcze tej Ikei nie zbudowali, a najbliższa
znajduje się w Sundsvall i nie uśmiecha mi się dokładać kasy do tego łóżka, by
sprowadzać je w innym kolorze. Sylwerstra będę spędzać w domu z moim mężem. On
będzie chodził po bieżni, a ja pewnie jednym okiem będe czytać, a drugim
oglądać programy rozrywkowe. Paulina i Mikael wyjeżdżają do Laponii szaleć na
quadach i skuterach po jakimś bezludnym terenie. Dziewczyny Natta i Renee będą
bawić się ze swoimi znajomymi, także my będziemy osieroceni. Trudno, przeżyję i
nie rozpaczam nad tym. Nie muszę przynajmniej głowy sobie zawracać jakimiś
przebierankami. Dzień jest piękny, świat biały jakby wszystko zostało otulone
miękką watą. Mróz zelżał, bo o dziwo nagle zrobilo sie wręcz gorąco, tylko
minus 5 stopni. Idę za chwilę na spacer. Mam urlop i do pracy wracam 7 stycznia.
Nieźle, co?
Paulina i Mikael
barszcz aż palce lizać, pierogi też
|
pod choinką |
|
przed wejściem do domu |
|
wigilijna noc w lesie |
|
bieżnia |
A u nas w planie: rower stacjonarny, aby za jakiś czas być w stanie jeździć górskimi drogami (na przełaj już jesteśmy zbyt wiekowi :). Telewizji prawie w ogóle nie oglądamy, lecz będzie w sam raz do oglądania filmów DVD i jako test na podzielność uwagi, która - nie wiem, czy masz podobne obserwacje, Joasiu - u mężczyzn często nie nadąża, haha.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne to zdjęcie Paulinki i Mikaela. Gratuluję umiejętności kulinarnych, domyślam się, że po Mamie? :)
Podzielność uwagi u mężczyzn, hmm. Czy oni w ogóle wiedzą co to takiego jest ta podzielność uwagi? Mój jednak nie może zamrzeć w bezruchu wpatrzony w TV, bo ta bieznia sama idzie i wtedy wyłożyłby się jak długi, zatem musi iść. Na razie nie chodzi jednak więcej niż mu zalecil terapeuta. Jakieś 15 minut, szkoda prądu. A Wy wed woje to takie sportowe malżeństwo jesteście bardziej. Kiedyś myślalam, że z nami też tak będzie trochę na sportowo, ale gdzie tam. Jego ulubionym sportem jest siedzenie na sofie. Niestety. A co do umiejętności kulinarnych Pauliny, to jest samoukiem. Ja nie umiem ugotować barszczu, nigdy zresztą tego nie zrobiłam, jak do tej pory. Ściskam:)))
Usuń