Dzisiaj o godzinie 15.00 zaczęłam urlop!!! URLOP!!! WAKACJE!!!
I jeżeli ktoś mnie zapyta,
co to jest wolność, to odpowiem, że to właśnie jest urlop. I jak to z wolnością
bywa, nagle nie wiadomo, co z nią zrobić. Przynajmniej na początku. Początek to
zwykle zachłyśnięcie się tą wolnością. Przede wszystkim czuję ogromną ulgę, że
zrzuciłam z pleców wielki balast. W zeszły piątek obroniłam moją pracę
dyplomową na uniwerku i to celująco! Przyjmuję gratulacje. Paulina obroniła
swoją też w piątek, ale tydzień wcześniej. Moja corka to master/magister biolog
ekolog. W pracy wszystko sfinalizowałam przed urlopem – wszystkie zestawienia,
dokumenty, podsumowania itd. są już w tej chwili sprawą zamkniętą. Mogę
rozpocząć z czystym sumieniem urlopowanie i na razie przymierzam ciuchy,
zestawiam je z sobą, paraduję przed lustrem i zastanawiam się, ktore z nich
wziąć do Polski, by zadawać szyku na Monciaku w Sopocie czy na Długiej w
Gdańsku. W tym roku postanowiłam zabrać z sobą naprawdę mało rzeczy, chociaż
jadę do Polski nie tylko promem, ale też i własnym samochodem. Zanim jednak ten wyjazd nastąpi,
to muszę przygotować dom na przyjęcie gości weselnych, którzy tu ze mną przyjadą
z Polski. Chociaż po części opróżnić garderoby, by goście mogli upchać w nich
swoje własne rzeczy, pomyć okna, generalnie ogarnąć chałupę, by wstydu nie
było. Przede wszystkim musze pozbyć się różnych bibelotów i dupereli, które
tylko nadają sie do muzeum rozmaitości. Najgorszym wyzwaniem jest weranda, która
jest zwykłym gratowiskiem. Najgorsze w
tym wszystkim jest to, że jestem mniej wiecej zdana tylko na siebie. Renee
dostała pierwsza w swoim życiu pracę. Pracuje w swojej szkole w szklarniach.
Komuna w tym roku przydzielała prace mlodzieży urodzonej w roku 96, wyslała
podanie i zatrudniono ją. Pracuje aż do naszego wyjazdu do Polski. Paulina
wyruszyła do pracy w lasach (inwentaryzacja) na północy Szwecji i wraca do domu
tylkko na week-endy. Natta też pracuje i to całe porządkowanie spadło na mnie!
Na razie jednak będę w tym tygodniu spokojnie przygotowywać się do Nocy
Świętojańskiej czyli Midsommar. Denerwuje mnie też, że nie mogę znaleźć swojego
paszportu. W zeszłym roku go wyrobiłam, na zdjęciu wyglądam paskudnie i żeby
przypadkiem komuś nie wpadl w łapy, to z wiadomego miejsca na paszporty schowałam
w miejsce, którego sama nie mogę teraz zlokalizować. Chyba oszaleję! Teraz
trochę żaluję, że nie mamy pieca. Mam tyle starych rachunków, faktur, czy innych
przeleżałych i już bezwartościowych dokumentów, które należałoby spalić, gdyż na wszystkich figuruje
moje imię, nazwisko, adres, numer personalny, no i tak normalnie waham sie
wyrzucic te papierzyska na makulaturę. Zaproponowałam Ronnemu, byśmy te papiery
spalili na grillu za domem, ale on stwierdził, ze nalezy je tylko podrzeć na
kawałki. Facet nie rozumie, że ja mówię o papierach nie w ilościach
pojedynczych kartek, tylko o ilości odpowiadającej kilku kilogramom. Och, jak ten czas szybko leci, już dochodzi
północ, a ja nawet tego nie zauważyłam, bo u mnie dzień za oknem. Czyli białe
noce. Dobra, będę się streszczać, bo na szafce przy łóżku leżą ksiązki do
przeczytania. Nareszcie mam na nie czas. Od Dnia Matki do dzisiaj trochę się
zdarzyło. Gdy w Polsce waliły grady, wiały trąby i rzeki wylewały, to u nas tu
na północy utrzymywały się upały, kawa o poranku na tarasie stała sie normą. Spokój,
cisza, którą jedynie przerywa kogut sąsiadów, krotko mowiąc jest bosko. A, jako extra dodatek, właśnie rano, balsamiczne
powietrze do tego słońca, koguta, lasu i kawy. Dzisiaj wieczorem polska telewizja wyemitowała
pierwszy odcinek tego wojennego mini serialu niemieckieg, który w Polsce
jeszcze długo przed emisją został ostro skrytykowany za falszowanie historii.
Ja zobaczyłam już dwa odcinki w szwedzkiej telewizji, jutro zobaczę trzeci i
ostatni odcinek tego serialu. Szum wokół tego serialu w Polsce podniesie może
poziom wiedzy z historii, myśle tu przede wszystkim o młodzieży. W Szwecji
media chwalą ten serial i nie krytykują
postaw Polaków (AK), tylko skupiają się na Niemcach. Z drugiej strony
Szwedzi nie bardzo mogą zabrać głos na temat czy AK to antysemici, czy nie, bo
o historii nie mają za wiele pojęcia. A do dyskusji jakoś nie włączył się żaden
historyk specjalizujący sie w drugiej wojnie światowej. W Szwecji w szkołach
nie rozwija się u dzieci i młodzieży tzw. świadomości historycznej, jak to jest
w polskich szkołach. Polacy są czuli na wszystkie przekłamania, ktore w dodatku
czynią Polaków w tym przypadku współodpowiedzialnymi zbrodni nazistowskich. W Szwecji takich odczuć
obywatele nie mają. Co by tu nie gadać o tym filmie, to jest dobrze zrobiony.
Odnośnie przekłamań to warto pamiętać kultowy serial „Czterej pancerni i pies”.
Nie będę komentować fałszywych treści tego filmu, bo każdy z nas go oglądał i
wie o co chodzi. Poza tym w czasach komunistycznych sami Polacy kłamali i cenzurowali podręczniki do historii. AKowcy byli tuż po wojnie więzieni i mordowani, często nazywano ich zdrajcami narodu. Ja wiem, ja wiem, ze wtedy była komuna itd. ale tych mordów dokonywali jednak Polacy. Myślę, że ten niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie:
inne czasy” powinnien obudzić ciekawość i wywoła chęć pogrzebania w historii.
Jest to dobra szansa dla przyszłych historyków, którzy na tym materiale mogą
napisać prace doktorskie. Ja przyznam szczerze, że jeszcze mieszkając w Polsce
słyszałam, że AKowcy niechętni byli Żydom, ale nie wiem w jakim zakresie i w
jaki sposób to się objawiało. A może ktoś mnie okłamał? Nauczyciel historii? Ot i wsio na dzisiaj. A na Onecie wyczytałam przed chwilą, że już chcą odwoływać szefa telewizji polskiej za wykupienie tego serialu i jego emisję. Idę czytać! Dobranoc!