"Cicha noc...", tak, tak jest już po pierwszej w nocy, czyli dzisiaj mamy Wigilię!!! Oklapłam na krześle, wciągam w płuca z rozkoszą kuchenne aromaty - pierników, waniliowych bułeczek i jestem z siebie zadowolona. Zdążylam ze wszystkim. Prezenty kupilam w piątek i w sobotę. Nie udało mi się poświęcić na prezenty jednego dnia, z prostej przyczyny. Najpierw krążylam po mieście ok. godziny, by znaleźćwolne miejsce parkingowe. Do tego raźno sypalo śniegiem i było przeraźliwie zimno. W końcu znalazlam parking, zaplacilam i poszlam w sklepy. A w tych sklepach mrowie ludzi, kilometrowe kolejki do kas i ogólnie sytuacja wyglądała nieciekawie. W związku z tym, że byl to piątek 21 grudnia, to dla mnie to, co ujrzałam było równoznaczne z końcem świata. O! Własnie! To na pewno był koniec świata - totalne wariactwo wyuzdanego kupowania. No i dlatego rozłożyłam polowanie na prezenty na dwa dni. Niedzielę poświęciłam w całości na gotowanie. A dzisiaj rano (mam nadzieję, że jednak trafię do łóżka tej nocy), usmażę karpia. To będzie mój debiut. Dlatego nie będę cudaczyć z jakimiś wyrafinowanymi przepisami, tylko go posolę, popieprzę, obtoczę w mące i na patalnię! To moj pierwszy karp, tu w Szwecji. Karp zostal sprowadzony z Polski w całości, co oznaczało, że musiałam go wypatroszyć. Szwedzki handel wychodzi naprzeciwko mieszkającym tu cudzoziemcom, w tym przypadku Polakom. Gdy zabrałam się za oprawianie karpia, to akurat w TV ktoś wygadywał, że karp to tradycja wymyślona przez komunizm. Kto propaguje takie głupoty? Ja mam tu w domu książkę napisaną przez Krystynę Bockenheim "Przy polskim stole" i tak o barszczu na przyklad wyczytalam, że w obecnej postaci pojawil się na stole wigilijnym dopiero w XVIII wieku, no i ten barszcz z uszkami z farszem grzybowym wiódl prymat, a
"kolejnym punktem wigilijnego menu były ryby. Wśród szlachty i mieszczaństwa podawano kilka dań rybnych, ze sławnym karpiem lub szczupakiem na szaro ( w sosie z krwi ryby, piernika, karmelu, wina, korzeni), będącym specyficznie polskim daniem. Ryby podawano w w różnej postaci - w galarecie, smażone, gotowane, pieczone. Nie unikano również karpia po żydowsku, w sosie z cebuli, ktory zagościł na stałe w kuchni odświętnej" (Bockenheim, 1999, s.148) Zatem niech ci mądrale w tv nie pitolą, że karp to komunistyczny wynalazek, bo uczą młode pokolenia kłamstwa.
Ronny też latał po mieście, ale na wlasną rękę, jak na zgodne małżeństwo przystało zakupy robiliśmy osobno. A szkoda, bo gdyby był ze mną, to by mu się nie prztrafiło to, co się prztrafiło. Ja parkuję samochod w miejscach do tego przeznaczonych i płacę za parking, a mój mąż, tylko na chwilę wskoczył do salonu piękności, by tam zakupić kartę prezentową dla swojej matki na masaż. Samochod zostawił w miejscu niedozowlonym, ale za to blisko wejścia do salonu. Po 5 minutach wyszedł z prezentem dla matki, a za wycieraczką znalazl prezent dla siebie - mandat w wysokości 750 koron, co odpowiada 353 zł i 43 groszom. Pocieszylam go, że dorzucił się do tworzenia Stolicy Kultury (w 2014 roku). Miasto potrzebuje kasy, bo się buduje, remontuje i z wielkim rozmachem przygotowuje do bycia stolicą. Strażnicy pracują teraz z zawziętością i wlepiają mandaty z wielką rozkoszą. Jakieś miłosierdzie, czy zwykła ludzka życzliwość (zwłaszcza teraz przed świętami) są im zupełnie obce. Jadąc wolno samochodem, czy stojąc w korku obserwowalam te gadziny łażące między samochodami zaparkowane wzdłuż chodników i zatykające za wycieraczki mandaty. Mandat jest tańszy, gdy ktoś zaplacil za parking, ale niestety czas parkowania mu się skończył. Zdrugiej strony dzisiaj można zaplaciś za parking na odległość, bo wytarczy wyslać sms, a gdy czas parkowania dobiega końca, to z kolei otrzymuje się sms przypominający o przedłużeniu parkowania. A teraz to ja już może pójde jednak spać. Na zakończenie składam Wam życzenia
cudownych świąt Bożego Narodzenia pełnych miłości, dobroci, spokoju i radości.
Wszystkiego najlepszego!
My zaczniemy Wigilię około godziny 16-stej. Renee już od kilku dni chodzi ze zwieszonym nosem, bo na Wigilii będziemy u siebie gościć Dennisa. Oznajmiła nawet, że już myśl o nim psuje jej całe święta. Zagrozila nawet, że nie będzie siedziala znim przy jednym stole, a już w ogóle mowy nie ma, żeby podzieliła się z nim opłatkiem. Dla niego oplatek będzie nowym przeżyciem i aż sama jestem ciekawa jak na to zareaguje. A Renee powiedziałam, że zasiadając do stołu z wrogiem da świadectwo mocnej postawy chrześcijańskiej.