sobota, 31 grudnia 2016

Szczęśliwego Nowego Roku! Gott Nytt År!

Zawaliłam tu na blogu z bożonarodzeniowymi życzeniami, więc teraz spieszę życzeniami noworocznymi.
Życzę Wam, by w Nowym Roku spelniły się Wasze marzenia, które do tej pory jakoś się nie spełniły, życzę Wam zdrowia, zatankowanych do pełna kart płatniczych, no i bezmiaru szczęścia. Szczęście jest zawsze potrzebne. (Pasażerowie na Titatnicu mieli zdrowie i kasę, ale szczęścia im zabrakło.)

 Szczęśliwego Nowego Roku!

Nowy Roczek ciągnie skrzynię wypełnioną pieniędzmi. Na skrzyni jest tabliczka z napisem Narodowy Bank. Chłopczyk grzebiąc w kieszeni mówi - tutaj mam jeszcze jeden.

 Nasz sylwester odbędzie się na domowej kanapie. Przed chwilą zjedlismy obiad składający się z resztek świątecznych. Mała Thea patrzy na jakąś bajkę w Minimini. Renee odpowida na zyczenia na fejsie, a jej Jens siedzi w domu i wcina obiad z kumplami, którzy nie zapomnieli o swoim koledze zabunkrowanym w lesie. Renee nie miała ochoty przebywać w męskim gronie, więc przyszła do mnie. za jakąś godzinę przyjedzie również Paulina z Holgusiem i Mikaelem. Ronny studiuje zawzięcie program telewizyjny i tak nam mija ten sylwester. Nuda - pierwsza klasa!
Dobrze, że Paulina przyjedzie, bo ona ma szampana, a my nie. Inaczej strzelalibyśmy puszkami coca-coli o północy.
Jeszcze raz życzę Wam szalonego sylwestra i wejścia w Nowy Rok z prawdziwym przytupem. I żeby ten nowy Rok 2017 był mniej nerwowy niż ten kończący się 2016. 



A teraz ja - dama idę poszukać mojego gronostaja.

Ach, zapomniałabym! Nie mam żadnych  noworocznych postanowień. Nie będę przecież samej siebie męczyć.  

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Święta, święta i po świętach

Za chwilę święta Bożego Narodzenia dobiegną końca. Spędziłam je w gronie mojej rodziny. Dwa tygodnie przed Świętami nasza rodzina powiększyła się. Na świat przyszła Vanessa - córka mojej córki Nathalie. Sama Natta wyszła z porodu poturbowana. Poród odbył się wczesniej niż było to zaplanowane. Dziecko było duże i po całodziennej walce siłami natury Vanessa ujrzala świat dzieki cięciu cesarskiemu. Wczoraj minęły dwa tygodnie, a Natta kursuje ciągle między domem a lekarzem. Łyka silne środki uśmierzające, powłoczy nogą, chodzi zgieta w pół i ma napady gorączki. Z bólu płacze. Dzisiaj okazało się po kolejnych badaniach, że padla ofiarą jakiejś infekcji i dopiero dzisiaj zaaplikowano jej antybiotyki. Natta i Crisse chcieli zrobić nam niespodziankę i zawiadomić nas, gdy Vanessa przyjdzie już na świat. Krotko mowiąc nie zawiadomili nas, że już pojechali do szpitala. My w tym czasie siedzieliśmy całą rodziną przy stole bożonarodzeniowym, czy julbord w Ikei. Natta i Crisse zostali przez nas również zaproszeni, ale odmowili, bo niby byli tacy zmęczeni, a Natta na ostatnich nogach. Jak sie już potem okazało, byli w tym czasie w szpitalu.
Grudzień minął na wysokich obrotach. Wieczorami wracalam z pracydo domu, po drodze robiłam świąteczne zakupy. Prezenty dla dzieci zamówiłam przez internet (cudowny wynalazek), dla reszty rodziny kupowałam w przerwach na lunch lub po pracy. Na Ronnego nie liczyłam, bo chłop pracuje nocami, rano wraca do domu i śpi, a potem jedzie znowu do pracy. Zresztą nie jest to żadna nowością dla mnie. W piątek przed Wigilią poszliśmy do lasu znaleźć ladną choinkę. Znaleźliśmy. Po wędrowce po lesie ja wrocilam do kuchni, a Ronny miał wysprzątać salon i ustawić choinkę. Wpadł w taki szał sprzątania, że przemeblowal cały pokój. Stół znalazl sie w innym miejscu, więc mężuś musiał wywiercić dziurę w suficie, by przewiesić lampę. Wziął z kuchni chybotliwy, drabinkowy stolek i wgramolił sie na niego, by zdjąć lampę. Nagle uslyszalam nie tyle rumor, co grzmot dochodzący z pokoju. To Ronny runął razem z lampą z tego stołka. Moja witrażowa lampa nie przeżyła tego upadku, a Ronny skręcił czy zwichnął stopę i do dzisiaj kuleje. Nie powiem, żeby to poprawilo moj humor. Atmosfera zaczęła być napięta, gdy zaczął przesuwać kanapy. Gdy zobaczylam, w ktorym miejscy postawił sofy, to wyraziłam nadzieję, że na gwiazdkę nie zapomniał kupić mi teatralnej lornetki, bo nie jestem pewna czy w telewizorze będę mogła odczytać napisy. Paulina zadbała o polską część Wigilii - ugotowała barszcz (pycha!), ulepiła doskonałe uszka i pierogi i upiekla wyśmienite bułki drożdżowe z marcepanem i białą czekoladą. Po prostu nadzwyczajne w smaku. Ja zajęłam się przygotowywaniem szwedzkiej części menu wigilijnego. Wczesnym popoludniem wpadła do nas Natta z Vanessą i swoim Crisse (zdrobnienie od Kristian). Przyjechali prosto z lunchu światecznego u jego matki, glodni oczywiście nie byli, więc zaczęlismy wcinać ciasta i bułki drożdżowe. Tuz przed siedemnastą pojechali na obiad wigilijny do jego ojca, a my zasiedliśmy do naszej wieczerzy. Renee zjadla obiad u siebie, gdyż rodzina Jensa gościla u nich na Wigilii. Także nas w końcu było tylko czworka doroslych - Paulina, Mikael, ja i Ronny, no i oczywiście Holguś. Renee, Jens i Thea przyszli do nas koło godziny 21 - szej, gdy po raz drugi tego dnia zasiedliśmy do słodkiej części wieczerzy. Prezenty zostały rozdane, zaakceptowane. Z pelnymi brzuchami poszliśmy na nocną przechadzkę. Dzieci pozasypialy w swoich wózkach. Obejrzałam pasterkę z Watykanu, a potem dosłownie - padłam. Zgasłam jak świeczka. Caly ten grudzień na wysokich obrotach, z praca i przygotowaniem do świąt, wyssał ze mnie wszystkie siły. Nie przypominam sobie, kiedy bylam tak potwornie zmęczona. W tej chwili też ledwo na oczy widzę, jestem zupełnie bez sił. Do tego przplątal się mróz, ktory mnie dodatkowo osłabia. Ale mimo zmęczenia - święta mieliśmy wyśmienite - sielankowe, smaczne, a dzisiejszy obiad zrobiony przez Paulinę - pieczony indyk (Pauliny chowu) to byla po prostu symfonia doskonalego, świetnie skomponowanego smaku!
Vanessa

Hoger i Thea

Holger

Thea

Thea z kotem na spacerze